5 łóżkowych kompleksów, z którymi można sobie poradzić

Orgazm potrzebuje miłości! Miłości do mężczyzny – opcjonalnie, miłości do seksu – mile widziane, miłości do siebie samej – obowiązkowo! Wszystkie problemy w łóżku zaczynają się tam, gdzie kończy się miłość.

Kompleks nr 1: „Jestem brzydka” i jego warianty…

Znasz to, założę się, że znasz i wygram na 100 %. „Jestem gruba”, „Nie mam cycków”, „Tyłek mi nie odstaje jak u Kardashianki”, „Mam cellulit na udach”… I można jeszcze by bardzo długo i namiętnie wymieniać. Okazuje się, że tak naprawdę to mało jest ludzi, którzy są zadowoleni ze swojego wyglądu i co bardziej cenione, potrafią pokazać partnerowi, że są piękni. Większość z nas, a szczególnie, my Drogie Panie, jesteśmy mistrzyniami w krytykowaniu samych siebie. Każda z nas może bez końca opowiadać Przyjaciółce, że tu to ma za dużo, tam za mało, że nogi krzywe, niezgrabne, biust za duży, albo za mały… Nakręcamy się same, a po co? Większość naszych wad, Panowie uznają za zalety, a Przyjaciółki ich akurat nam najbardziej zazdroszczą. No, ale niestety, tak to już bywa, że to małe „coś” czego najbardziej w nas samych nie lubimy, najczęściej przeszkadza nam najbardziej. Jesteśmy tak bardzo sfokusowane na tym „czymś”, że zapominamy o wyluzowaniu, a w obecności partnera zamiast cieszyć się intymnością, myślimy tylko o tym, by nie zauważył wystającego brzuszka, tłuszczyku na biodrach albo zbyt małych piersi, w naszym oczywiście mniemaniu. Takie podejście do sprawy niestety może, a raczej na pewno zauważy nasz partner i co gorsza on pomyśli, że to jego wina, że nie potrafi sprostać naszym wymaganiom, jego nastawienie z kolei nam się udzieli i koło wzajemnego niezaspokojenia się nakręca.

Co robić? Praca, praca i jeszcze raz praca! Nad sobą i ze sobą. I wcale nie powiem, że będzie to łatwe, bo nic samo się nie zrobi a i tak czasem nie uda nam się wypracować tego co chcemy. Bo wszystko zależy co chcemy osiągnąć. No, sorry, ale z miseczki AA do DD to tylko operacja plastyczna może pomóc, żadne ćwiczenia na siłowni wspomagające rozwój mięśni klatki piersiowej tu nie pomogą. Sama siłownia – a jakże, jak najbardziej. Ładnie umięśnione, ale i zadbane ciało to punkt na Twoją korzyść. Ale nie zapominajmy, że mamy coś takiego, że mamy w sobie to „coś”. Seksapil to nasza broń kobieca. Aby emanować seksem wcale nie musisz mieć wyglądu TOP MODEL. Mężczyźni lubią poczucie humoru, inteligencję, pewność siebie… A pewność siebie budujemy poprzez pracę psychologiczną ze sobą. Pomocne bywają Przyjaciółki, ale nie te wiecznie krytykujące bez powodu. Bo czasem z boku widać lepiej, co można szybko poprawić, ot, chociażby fryzjer, zmiana uczesania i koloru włosów, albo nowe piękne paznokcie.

No i nie zapominaj, że dla twojego partnera Ty to także Twój zapach, Twoje ruchy, zachowanie… Po co zaprzątać sobie głowę bzdurami, gdy on czeka w sypialni? Do dzieła!

Kompleks nr 2: Oziębłość

Oziębłość i co za tym idzie – brak orgazmu. O kobiecych orgazmach więcej tu : http://www.kobietatoja.pl/orgazm-zdrowej-kobiety/
Brak orgazmu najczęściej kobiety tłumaczą sobie jako niepełnocenność, niepełnosprawność, wadę. NO i wpadają w zamknięty zaczarowany krąg. Brak orgazmu, myśli stale kłębiące się w głowie, że nie umiem, nie mogę, dlaczego ja, dlaczego tak i te myśli znowu nakręcają następne, a brak wyluzowania powoduje stres i brak orgazmu i tak w koło macieju. A im bardziej się nakręcają tym gorzej z orgazmem.

Co robić? Kobiecy orgazm zależy od wielu czynników. Zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Mądry i uważny partner zawsze bywa pomocny. Jeśli sprawa dotyczy problemów fizjologicznych związanych z brakiem albo nadmiarem hormonów, to pomoże tylko wizyta u ginekologa. Jeśli sprawa dotyczy jakiegoś traumatycznego przeżycia z przeszłości (np. gwałt) to trzeba szukać pomocy u specjalisty.

A w innych przypadkach co? Praca, praca i jeszcze raz praca! Nie ma co się wstydzić samej siebie. Trzeba szukać swoich stref erogennych. Masturbacja? Też! Trenowanie mięśni Kegla? Też! Lustro? Jak najbardziej! Warto znaleźć w sobie choć jeden element ciała, który nam się podoba, a potem kolejny i następny i pokochać siebie… Warto też poczytać co to w ogóle jest ten orgazm i czy wart jest takiego zachodu. Z autopsji powiem, że wart! Oj jeszcze jak! ☺

Kompleks nr 3: Intymny zapach

To jeszcze jeden kompleks, który nie pozwala cieszyć się seksem. To strach, że coś ze mną jest nie tak, że możliwe, że mój zapach nie spodoba się partnerowi, że mu nie pasuje. Sprawa się mocno komplikuje, gdy dochodzi do pieszczot oralnych. I tu dochodzimy do sedna problemu, otóż nasz zapach nie zawsze zależy od poziomu higieny ani też od naszego trybu odżywiania. W skład naszego intymnego zapachu wchodzą też feromony. I nawet, jeśli nie mamy problemów ani z higieną (uff, to chyba podstawa) ani z odżywianiem (nie pachniemy np. czosnkiem, przy czym należy pamiętać, że zbyt duża ilość czosnku to nie tylko zapach z ust, ale i też „pachnące” tym specyfikiem ciało, właśnie) a zapach nie spodoba się naszemu partnerowi, to… To raczej nie ma szans na udany seks. Po prostu na poziomie fizjologicznym nie pasujemy do partnera.

Co robić? Jeśli nasz zapach nie jest spowodowany chorobą (wtedy najlepiej skonsultować to z lekarzem) to najczęściej wystarczy higiena. Zawsze można jako grę wstępną zastosować wspólny prysznic albo wannę w aromatycznych olejkach. Ale gdy i to nie pomaga, i nie pasuje Ci zapach twojego faceta, albo jemu Twój, to sorry, chyba brakuje „chemii” między wami i nie ma co liczyć, że to się samo naprawi.

Kompleks nr 4: Śmieszne dźwięki

No cóż, w tym przypadku tylko śmiech nas uratuje. Seks to też dźwięki. Czasem te dźwięki wydaje nasza pochwa, gdy powietrze jest do niej wtłaczane, a szybkie ruchy frykcyjne (posuwisto-zwrotne) je wypychają. Jakbyś pięknie nie wyglądała, te dźwięki mogą niestety zepsuć nastrój.

Co robić? Najczęściej powodem tych „dźwięków” są słabe mięśnie dna miednicy. Kobiety często myślą, że dopóki nie mają dzieci, to nie muszą ćwiczyć mięśni miednicy. Trenować trzeba zawsze i wszędzie. Intymne mięśnie im silniejsze tym mniej wpadek „dźwiękowych”.

Kompleks nr 5: A fe, seks mnie nie dotyczy!

W konserwatywnych społeczeństwach, gdzie edukacja seksualna stoi na bardzo niskim poziomie, gdzie brak jest edukatorów, a lekarze ginekolodzy są odwiedzani tylko przed porodem, no cóż, w takich społeczeństwach często wmawia się kobietom, że seks jest grzechem i służy tylko do prokreacji. A co do kobiecej przyjemności, to bój się Boga Kobieto! Już w dzieciństwie wmawia się nam, że masturbacja to grzech, a ciekawość własnego ciała i potrzeb ku niczemu dobremu nie prowadzi. Mężczyzna za to, to co innego. No i co ma począć kobieta, gdy nie ma pojęcia jak odczuwać przyjemność z seksu. Jakby się partner nie starał, z orgazmu nici.

Co robić? I znowu powiem: praca, praca i jeszcze raz praca. To nie wstyd znać swoje ciało, wstyd to nie rozumieć jego potrzeb. Rozmowa, to podstawa. Mądry partner zrozumie i pomoże. Mogą też pomóc lekkie filmy erotyczne, albo nawet porno. Łatwiej pokazać partnerowi czego chcemy spróbować, nie wychodzi za pierwszym razem? Trening czyni Mistrza, ponoć ☺