Przecież jesteś dziewczynką! Trzy słowa, które zabijają kobiecość w kobiecie…
Ile razy w swoim życiu słyszałaś: bo jesteś dziewczynką, bo jesteś starsza, bo jesteś mądrzejsza, to ustąp młodszemu/młodszej bratu/siostrze? I jak się wtedy czułaś? Dlaczego mama ci to robiła? Co z tego, że jestem starsza? Dlaczego niby mam ustępować? Ja też mam prawo pobawić się na huśtawce, dlaczego, gdy tylko zaczynam się bujać to małe obrzydliwe już krzyczy, że ono też chce i muszę zejść? Jak to wpłynęło na twoje życiowe wybory?
Na pewno każda z was, co ma rodzeństwo, ale i jedynaczki słyszały te słowa, bo jesteś dziewczynką i nie wypada się tak zachowywać. A gdy ten paskudny chłopak ciągnie mnie za warkoczyki, to też nie wypada się bronić? A czemu to chłopcy nie słyszą od swoich mam: nie wypada, bo jesteś chłopcem? No właśnie. Czemu?
„Przecież jesteś dziewczynką! Czemu masz poplamioną sukienkę?”
Masz dwadzieścia lat. Zakładasz nową sukienkę na imprezę. Nieszczęśliwie sąsiad wylewa na ciebie sok. Plama, a w twojej głowie myśl, co o mnie pomyślą, że fleja ze mnie. A takich nikt nie kocha.
„Przecież jesteś dziewczynką! Nie umiesz posiedzieć spokojnie przez pięć minut?”
Masz dwadzieścia pięć lat. I zmuszasz się, by żyć spokojnie. Nie chcesz niczego innego, jak tylko rodziny i spokojnego życia. Nie chcesz wyjechać na wakacje, nie chcesz poznawać świata, nie chcesz iść na imprezę. Nie marzysz już o spełnieniu swoich marzeń, nie chcesz się dalej uczyć, bo babcia mówi, że pora za mąż, a mama, że to najlepszy czas na dzieci. Bo to najlepsze dla kobiety, by mieć spokojny dom, by ciebie kochano.
„Przecież jesteś dziewczynką! To czemu masz dwójki w szkole?”
A dziś masz już lat ze trzydzieści, a ciągle starasz się wszystkich na około siebie zadowolić, starasz się dostać szóstki ze sprzątania w domu, z bycia supermamą, a w pracy jesteś pierwsza by wykonać projekt, pierwsza startujesz do wykonania projektu, sama nad nim ślęczysz nocami. Bo jesteś dziewczyną, bo jesteś lepsza od innych, bo zrobisz wszystko bezbłędnie. A gdy coś nie wyjdzie, to twoje poczucie winy zacznie cię zjadać od środka. Nie możesz sobie pozwolić na błąd, bo… nie będą cię kochać.
„Przecież jesteś dziewczynką! Dlaczego bijesz tego chłopczyka?”
Kiedy cię gnębią na podwórku, siedzisz cicho, udajesz, że się uśmiechasz, zachowujesz zewnętrzny spokój, udajesz, że ciebie to nie dotyczy, jest ci wszystko jedno. A dziś masz już trzydzieści pięć lat i kiedy twój własny mąż obraża cię w domu, wypomina pięć kilo nadwagi, nieogolone nogi i to tak wszystko niby w żartach… Ty milczysz, ba, nawet się uśmiechasz, przecież to tylko żarty. Wewnątrz ciebie wszystko krzyczy, płacze, że boli, że nie dasz rady, że nie wolno tak, a na zewnątrz: uśmiech pobłażliwy. Ale nie możesz zrozumieć dlaczego? Dlaczego mężowi tak trudno zrozumieć, że twoje kompleksy nieleczone od lat, że żarty o nadwadze bolą najbardziej, szczególnie, gdy od trzech miesięcy biegasz na siłownię i padasz na pysk by ogarnąć i siebie, i dom, i dzieci, i pracę, a waga jak stała w miejscu tak stoi. I że to właśnie jego żarty bolą najbardziej, bo to twój najbliższy ci człowiek, a nie widzi jak cierpisz… Milczysz, żeby on mógł cię kochać.
„Przecież jesteś dziewczynką! To, czemu masz bałagan w swoim pokoju?”
No i już masz lat czterdzieści. Masz paranoję, jeśli chodzi o porządek w domu. Wycierasz po dwadzieścia razy każdą szklankę, żeby ani jedna plamka nie została. Fanatycznie zmywasz podłogę pod kanapą. Krzyczysz na dzieci, żeby na pewno postawiły swoje kubeczki na miejsce. Widzisz rysunki dzieci na ścianach i płaczesz, bo znowu to ty to będziesz zmywać. Dom staje się miejscem dodatkowego stresu i dla ciebie, i dla twojej rodziny. A ty tylko chcesz, by cię kochano.
„Przecież jesteś dziewczynką! I musisz wszystkim pomagać!”
No i masz już lat czterdzieści pięć, a może sześć. Całe swoje życie starasz się zadowolić wszystkich wokół siebie. Tapetujesz pokój sąsiadce, bo ona nie potrafi, a ty owszem. A sąsiadka ma trzech dorosłych synów. Nosisz ciężkie siatki z zakupami, bo koleżanka zachorowała. Opiekujesz się dziećmi siostry, chociaż miałaś wieczorem pójść na jogę. Odmawiasz mężowi pójścia do kina w sobotę, bo akurat szef cię poprosił o zastępstwo w pracy. Wszystko zawsze robisz prawidłowo. Taaa… tylko ile razy na tym cierpi twoja rodzina? Cały świat może zawsze na ciebie liczyć. I oczywiście niczego nie chcesz w zamian. Ot, taka bezinteresowność. Masz czas dla wszystkich, tylko nie dla siebie. Nie pamiętasz już, kiedy byłaś u fryzjera, twoje dłonie nie widziały manicur’u od lat. Nie pamiętasz już, że wieczorem można leżąc w łóżku poczytać książkę. Bo ty masz obowiązek pomagać innym, by ciebie kochano.
„Przecież jesteś dziewczynką! Dlaczego krzyczysz?”
Nie masz prawa krzyczeć, złościć się, kląć. To nie są emocje dla dziewczynki. No i masz już pięćdziesiąt lat. Wszystkie twoje żale, krzywdy niewypowiedziane od lat siedzą w twoim ciele, choroba raz po raz cię dopada. Nie możesz do dziś powiedzieć swojemu byłemu mężowi, by wreszcie przestał ci przysyłać zdjęcia swojej nowej rodziny. To co przeżyłaś, też jest tylko w tobie. Nikomu nic nie mówisz. Gdy twój szef dorzuca ci pracy, ale o premii dla ciebie nie pamięta – też milczysz. Czasem nie wytrzymujesz i następuje wybuch! Kto dostaje od ciebie najmocniej? Twoje dzieci, bo się nie umieją obronić!
„Przecież jesteś dziewczynką! Dlaczego mnie ciągle rozczarowujesz?”
Sześćdziesiątka. Całe swoje życie żyłaś tak, by nikogo nie rozczarować, by nikt przez ciebie nie cierpiał, by nikogo nie urazić. Starałaś się być grzeczną dziewczynką. A co masz w zamian? Jesteś chora, nieszczęśliwa i samotna. Przyzwyczaiłaś wszystkich, że oni wiedzą lepiej, co tobie jest potrzebne. Oni wiedzą, co jest dla ciebie najlepsze, czym masz się zająć, dokąd iść. O swoich pragnieniach nie pamiętasz, a nawet ich nie znasz. Zawsze tylko cudze pragnienia. Pragnienia mamy, taty, brata, dzieci, koleżanek i kolegów, przyjaciółek… A chciałaś tylko by ciebie kochano.
Aby być Kobietą, można się nauczyć tylko od Kobiety. Kobiety szczęśliwej, pewnej siebie, asertywnej, pięknej, mądrej, spokojnej, znającej swoją wartość, mówiącej nie, protestującej, gdy ją obrażają… Taka Kobieta nauczy swoją Dziewczynkę, jaką ma być! A ty? Czy jesteś kobietą? No chyba tylko ze względu na płeć. Szara, bura, zabita w kącie mysz, nie pamiętasz, kiedy się szczerze uśmiechałaś…
A może zamiast mówić swojej córce, że przecież jest dziewczynką, przypomnij sobie, że dzieci uczą się patrząc na postępowanie rodziców. I gdy Dziewczynka widzi Szczęśliwą Mamę, to chce być taka jak ona, zawsze zadbana, uśmiechnięta, żyjąca w zgodzie z sobą, z miłością i młodością w oczach, chce kochać, bo widzi miłość w swojej Mamie.
A jeśli kiedyś najdzie cię by powiedzieć: Przecież jesteś dziewczynką, to spluń trzy razy przez prawe ramię i powiedz: Kocham cię moja Dziewczynko. Do siebie w lustrze też. Obowiązkowo już dziś ☺