Czy facet przeprasza?

No mój ciągle mnie przeprasza, za to, że nie miał dla mnie czasu, że pracował, że zostawił skarpetki na środku pokoju, że zapomniał opuścić klapę w toalecie, że nie mógł przyjść na spotkanie, że mnie potrącił w kinie, że nie zauważył nowej fryzury… Ale czy naprawdę o to chodzi? Powiem tak. Kultura osobista to jedno. Zawsze i wszędzie mile widziana. Gentleman w dobrym, starym stylu mile widziany. Ale mi chodzi o to, czy Wasz Man przeprasza Was w poważnych kwestiach? Czy potrafi przyznać się do błędu, do za szybko wypowiedzianych słów, które dla niego były tylko żartem, a Was to uraziło do żywego, gdy zabolało tak, że łzy niechciane same się potoczyły po policzku? Czy potrafił zaakceptować wasze odmienne stanowisko, gdy się sprzeczacie, gdy Ty jasno i klarownie wyraziłaś zdanie odmienne. Gdy słowo za słowem oboje używacie argumentów nie zawsze fair? Gdy w poczuciu własnej bezsilności powiedziałaś: bo ty to zawsze tak robisz… Bo słowa bolą i to chyba najbardziej. Bo raz wypowiedziane nie wrócą z powrotem, bo jak już zabolało to trudno o tym zapomnieć. Czyż nie tak?

Ostatnio wdałam się w dyskusję z dwoma przyjaciółkami, no nie na raz, ale z każdą po kolei. I obie zwróciły mi uwagę na fakt, że w większości przypadków to one pierwsze wychodzą z propozycją zakończenia kłótni, że to one ustępują i że czasem mają tego dość. Bo zawsze one stoją na przegranej pozycji. Ile razy mogę mu ustępować? Przecież to jego wina! Niech przeprosi! Moje Panie, a czy my na pewno zauważamy znaki przeprosin u swojego mężczyzny? Czy mężczyzna umie przepraszać? Oj, tak. Na pewno! Tylko nie są to standardowe słowa. O nie! Czasem jest tak, jak u mojej koleżanki – Kochanki. Jak wiadomo, bycie kochanką ma swoje ograniczenia, jedno z nich to takie, że nie zawsze możesz zadzwonić do swego mena, a zazwyczaj czekasz, gdy on to zrobi. No i właśnie siedzisz przykuta do telefonu, bo już za momencik, już za chwileczkę koniec jego pracy i za chwilę będziesz go mieć tylko dla siebie, tylko na parę chwil. No i bęc! Podczas waszego uroczego gruchania dzwoni do niego ktoś z pracy. Ktoś Bardzo Ważna Persona. No i słyszysz: pa, kochanie, bo muszę odebrać ten telefon. Jako wszystko rozumiejąca i bardzo tolerancyjna osoba, oczywiście, że to rozumiesz i na to mu pozwalasz. Ale chwilę po tym jak odłożyłaś słuchawkę pytasz siebie: ale dlaczego to zawsze ja mam być pokrzywdzona, dlaczego ktoś z pracy jest dla niego ważniejszy niż ja? Przecież czekałaś na ten telefon, na te wasze parę minut, na ten seksowny głos, na miłe słowo przed wieczorem… No i piszesz do niego coś w stylu: nie lubię jak jestem na drugim planie, nie lubię cię teraz. Po paru minutach zdziwienie z drugiej strony: ale czemu? Co ci się stało? Widzisz, on nawet nie załapał, że Ci jest przykro i smutno, bo dla niego już sam fakt, że jest z Tobą, jest oczywistą oczywistością. A jak coś jest, to już jest i nie ma, co się nad tym rozwodzić – takie męskie rozumienie związku. Bo w zasadzie to, czemu się obraziłaś? No, ale nie. Twoje musi być na wierzchu! Nakręcona swoimi emocjami nie zauważasz, że oddzwaniał i to dwa razy. Piszesz: bo ja zawsze czekam na te telefony, a ty masz dla mnie tylko dwie minuty. No, ale jakie ja mam prawa? I takie inne bzdety. I dlatego nie odbierasz moich telefonów – pyta grzecznie. Nie dlatego. Przecież się ze mną pożegnałeś. No i nie miałam zasięgu. Ha, ha, zawsze masz gotowe wymówki – dostajesz pierwszy cios. Zasłużyłaś? Raczej staram się logicznie wyjaśnić – odpowiadasz – I znów wychodzi, że jak tylko ty dzwonisz, to ja mam nakazane siedzieć i czekać, a jak nie odbieram to już obraza majestatu. Tłumaczą się winni, logiczne.

I taką bez sensu rozmowę z wzajemnym nakręcaniem się negatywie można by ciągnąć i ciągnąć. Facet nie ustąpi? No chyba, że Ty odpuścisz i przyznasz, że jego opinie o Tobie są dla Ciebie krzywdzące i że życzysz mu miłego popołudnia. Zostawiasz telefon. I cierpliwie czekasz. I po godzinie dostajesz wiadomość: O jednym zapomniałem… Szykujesz się na cios, a tu niespodzianka: Kiedy ostatnio cię wkręcałem… I to jest właśnie to niestandardowe przepraszam. Bo facet też ma uczucia i też rozumie, kiedy przegina. I obraca małą sprzeczkę w taki żarcik, w takie „wkręcanie”. Zauważ więc to i odpuść sobie i jemu.

Przeczytałam gdzieś, że ten, kto pierwszy przeprasza, wcale nie jest tym słabszym, a tym mądrzejszym. I wiecie, co? Nauczyłam się przepraszać pierwsza. Bo w sumie w związku nie ma znaczenia, kto jest ważniejszy, kto wygrał batalię o niewyrzucone śmieci, niewyprowadzonego psa, niesprzątniętą kuwetę kota. Warto przeprosić dla własnego spokoju. Nie ma co się nakręcać i pielęgnować w sobie złości. Wystarczy się przytulić, pocałować w policzek, pójść do łóżka „na zgodę”. Twój mężczyzna przeprosi właśnie w ten sposób. Ba, nawet przemilczenie niektórych Twoich humorków też oznacza przeprosiny, że był powodem, dla którego tak a nie inaczej się zachowałaś. W takich drobiazgach codzienności przepraszam brzmi częściej niż to zauważamy. Wystarczy otworzyć oczy i uszy. I nadstawić policzek… do całusa.