Dlaczego nie pojadę nad polskie morze?

Dlaczego nie pojadę nad polskie morze? 

Obserwuję od jakiegoś czasu co dzieje się nad polskim morzem. Właśnie nasze dzieci skończyły ten dziwny rok szkolny, kiedy to od marca praktycznie nie były w szkole, bo ta franca w koronie latała. Teraz mamy wakacje i coś trzeba zrobić dla tych naszych milusińskich. Rodzice zamknięci z nimi w „zdalnych” biurach też mają prawo do odpoczynku. 

Nasi ministrowie postanowili, że można wyjechać! Hurra! Granice też się otwierają. Branża turystyczna czeka z utęsknieniem na turystów. Ona otwiera się jako jedna z ostatnich. Lock down dał nam się mocno we znaki. I co dalej? No, jak co? Wyjeżdżamy! 

Acha… Jak to łatwo powiedzieć! Dokąd? Rozumiem, że nadal franca w koronie lata. Trzeba bardzo uważnie wybierać, z kim i dokąd pojedziemy. Dzieci mogą jechać na kolonie i obozy oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Przez te trzy miesiące, mam nadzieję, że nauczyły się często, dużo częściej niż wcześniej, myć ręce, że już rozumieją, po co są maseczki i że tłum nie zawsze jest bezpieczny. Oby nikomu nic się nie stało ☺ Takie mam życzenie! 

Ale wracając do morza. Uwielbiam! Nigdzie chyba nie ma takich cudownych długich plaż, takiego miękkiego piasku jak nad Bałtykiem, te fale, ten wiatr, słony smak na ustach… Zalety Bałtyku długo można wymieniać. I tu nagle krzyczę: Nie w tym roku ☹ Nie! 

A czemu? Bo nie ma dżemu ☺  Dlaczego zatem nie pojadę nad polskie morze? 

  • Higiena – teraz jest szczególnie ważna. Przykro mi to mówić, ale standard naszych obiektów wypoczynkowych nie zmienił się od lat. Nie mówię oczywiście o naszych hotelach i apartamentach w cenach astronomicznych, bo bogaci zawsze znajdą dla siebie miejsce, mówię tu o wakacjach budżetowych, takich powiedzmy do 4000 zł za osobę na dwa tygodnie. Taka mała dygresja – to prawie 1000 Euro. Za takie pieniądze Niemcy spokojnie latają na Wyspy Kanaryjskie, a Turcja czy Grecja są jeszcze tańsze i to w opcji all inclusive.  Czy znajdziemy noclegi w tej cenie w Polsce? Właśnie przeczytałam, że dla czteroosobowej rodziny za dwutygodniowe wczasy na Helu zaproponowano stawkę  w hotelu ok. 7 tys. zł, w pensjonacie ok. 5 tys. zł, w wolnostojących domkach ok. 4,5 tys., w agroturystyce ok. 3 tys., na polu namiotowym ok. 1400 zł. (https://podroze.onet.pl/polska/wakacje-2020-w-polsce-ile-kosztuje-urlop-dla-rodziny-nad-morzem/76r68sp) tylko za sam pobyt, a gdzie wyżywienie i dojazd? Zapewne drugie tyle

Wracam do tematu – domki, które pamiętają PRL i sanitariaty pamiętające Króla Ćwieczka jakoś mnie nie przekonują. Obawiam się, że o płyny do dezynfekcji, maseczki, rękawiczki trzeba zadbać samemu, a i zabrać ze sobą cały arsenał środków myjących… 

  • Cena – oj! Chyba właściciele smażalni, parkingów, kawiarni, restauracji chcą odbić w czerwcu i lipcu cały zeszły rok! Ceny są z sufitu, każdy tłumaczy, że wszystko podrożało, że podatki wzrosły, że ZUS, że ryba, że … ech! Nawet nie będę wyliczać! Zajrzyjcie w neta, co i rusz ktoś publikuje ile zapłacił za mrożona rybę, która udawała świeżą, a ta cena to ok. 120 zł/ kg, czyli jakieś 50 – 60 zł za porcję. Widziałam rachunek, na którym była zupa w cenie 30 zł za porcję! Ciekawe, z czego ta zupa, bo chyba nie z małży, homara i krewetek? 
  • Serwis – to wszystko jest ze sobą powiązane, bo zaczynamy od miejsca gdzie śpimy. Dobra. Traktujemy je tylko, jako bazę wypadową. Nie jestem wybredna, potrzebuję tylko wygodnego łóżka i czystej łazienki. Potem wychodzę na miasto (w miasto też ) i wracam dopiero wieczorem. Plaża? Dzikich plaż jest już coraz mniej, te przy ośrodkach są brudne, wszędzie zakopane pety po papierosach, pozostawiane butelki po napojach, pampersy po dzieciach i pewnie kupy po psach, nawet dalej nie będę rozwijać tematu… Te, które są sprzątane mają się już lepiej, ale turyści są zdolni i potrafią kopać tj. zakopywać swoje „skarby” głęboko, byle tylko ich ze sobą nie nosić. Parkingi – taaaa… spróbuj znaleźć na nich miejsce Toalety – tu jesteśmy tysiąc lat za Zachodem. Zawsze jakoś nam nie po drodze… Chyba nadal chodzimy w krzaki, a tam nie lepiej niż w ToyToy-ach … 
  • Pogoda – nad naszym morzem bywa bardzo kapryśna. Może się zdarzyć, że i dwa tygodnie leje jak z cebra, a teraz przy zmianach klimatu jest to zauważalne szczególnie. I co wtedy robić w małym domku? Pić? 
  • Jak już mamy pogodę, to zaczynają kwitnąć glony w Bałtyku i z kąpieli nici. A jakoś za dużo basenów w naszych kurortach to ja nie widziałam. Spróbuj wytłumaczyć dziecku, że morze owszem i jest, ale wejść do niego nie może. 
  • Towarzystwo – oj! Nie umiemy się zachować w towarzystwie, na ulicy, na plaży, na deptaku wszechobecne panie lekkich obyczajów, opisy męskiego przyrodzenia i wyrażenia o ja prd… królują i to w tonacji świdrującej mózg. Ciszy raczej nie uświadczysz  

Wow! Ale ze mnie maruda! Zostań w domu, powiecie? No, nie! W tym roku wybieram zagranicę, jeżeli tylko franca w koronie pozwoli na wyjazd. Pogoda murowana nad Morzem Śródziemnym, czyste plaże, może nie tak urokliwe, ale czyste i prawie puste, bo ludzie jeszcze boją się latać, serwis o niebo lepszy, bo tam wiedzą, że o turystów i reklamę trzeba dbać. Towarzystwo sama sobie dobiorę, rodaków postaram się unikać, co zawsze czynię. A o podróży opowiem potem Wam i ocenicie czy warto było wyjechać ☺ 

p.s. żeby nie było za słodko, za granicą też się może przydarzyć ☺ Przeczytajcie: http://www.kobietatoja.pl/wkurza-wakacjach-granica/