Historia, o tym jak stary pies uratował Człowieka w Człowieku.

Historia, o tym jak stary pies uratował Człowieka w Człowieku.

Jezu, jak boli! Nie mogę oddychać, ledwo nogi ciągnę za sobą, ból rozdziera klatkę piersiową. Młody mężczyzna z trudem się porusza, ledwo oddycha, każdy oddech to walka o powietrze, o tlen, a jego wciąż, mniej i mniej. Już nie widzi ludzi na przystanku, nie słyszy już nic, ostatnim rzutem oka zauważa karetkę i biegnących ku niemu ratowników.

Światło… Ale skąd? Ciepłe i miękkie. Gdzie jestem? O, już i ból minął, nic nie czuję. A i ciało jakieś takie, jakby w nieważkości. Mężczyzna usiadł i rozejrzał się wokół. Lekka mgła wokół niego. A potem zauważył psa. Duży owczarek niemiecki szedł spokojnie w jego kierunku, łapy lekko stąpały po ziemi. Mężczyzna spojrzał na psa, i… Poznał go! To jego Grey.

– Grey, piesku to Ty? Jak mnie tu znalazłeś? I dlaczego ze mną rozmawiasz? Czyżbym spał?

– Tutaj wszyscy potrafią rozmawiać i co ważniejsze rozumieć się wzajemnie. Nie, mój drogi Panie, Ty nie śpisz. Ty odchodzisz ze swojego świata. A mnie to już dawno nie ma. Nie ma od tego momentu, gdy wyrzuciłeś mnie z samochodu, tam w lesie, daleko od domu.

I mężczyzna nagle przypomniał sobie ten moment, o którym tak starał się zapomnieć tyle lat temu. To uczucie, takie ciemne i straszne, co dusiło go nocami. O czym tak bardzo chciał nie pamiętać. Tą zdradę. Zdradę Przyjaciela, którego zostawił.

– Aaaa, widzę, że pamiętasz! Poznałeś mnie przecież! A pamiętasz, jak się na mnie zezłościłeś, że stary jestem, jak ze złością zapakowałeś do samochodu i wywiozłeś za miasto? Jak zostawiłeś na drodze w pustym lesie i odjechałeś nawet nie spojrzawszy na mnie? A ja przecież niewinny byłem! To nie moja wina, że postarzałem się i nie wiadomo, czemu zacząłem Cię denerwować. Pies ciężko westchnął i położył głowę na łapy.

– Grey, byłem pewien, że ktoś Cię znajdzie i weźmie do nowego domu!

– Nie kłam! Chociaż sam przed sobą nie kłam! Tak się uspokajałeś przez te lata? Tak sobie tłumaczyłeś swój podły postępek? A ja tak długo biegłem za samochodem,…ale nie dogoniłem. Stary nos i chore łapy mnie zawiodły…Wróciłem, więc na miejsce, gdzie mnie zostawiłeś. I czekałem. Wierzyłem, że wrócisz po mnie. Przecież mnie kochałeś kiedyś. Na pewno wrócisz po mnie. Po swojego Greya. Tak Ci wierzyłem i kochałem tak mocno, jak mogą kochać tylko psy! A jak się martwiłem o Ciebie! Jak Ty tam, beze mnie! Kto Ci przynosi stare kapcie, kto budzi rano pocałunkiem, liznąwszy policzek, kto milczy z Tobą, gdy Ci ciężko? I tak codziennie. Latałem jak oszalały wzdłuż drogi, bojąc się, że mnie nie zauważysz, bo przecież przyjedziesz! A potem wpadłem pod samochód… a wiesz, czego chciałem najbardziej w ten mig, gdy życie ze mnie uchodziło? Zobaczyć Cię znów! Usłyszeć twój głos i odejść w zaświaty z Twoją dłonią na mojej głowie, gdy trzymasz mnie na kolanach… No, ale moje ostatnie tchnienie usłyszała tylko kałuża, w której leżałem. A wiesz, tutaj nas bardzo dużo takich niechcianych, wyrzuconych, bo za starzy, zamarzniętych na działkach, gdzie ich zostawiono do wiosny, bo w domu nie ma miejsca, zagłodzonych, pobitych dla zabawy. Wy, ludzie bywacie często bez serca! I nie chcecie wierzyć, że za wszystko kiedyś trzeba będzie zapłacić!

Mężczyzna uklęknął przed Psem. Znowu poczuł ból w piersi. Ale był to ból psychiczny, coś jak wyrzuty sumienia, od tego co zrobił. Od zdrady! Łzy leciały po jego policzkach:

– Grey, wybacz mi! Wybacz! Psy mogą kochać i wybaczać! Wybacz, choć na to nie zasługuję!

Stary Pies podczołgał się do Mężczyzny. Do swojego Pana, którego kochał nad życie i przez całe swoje życie.

– Już dawno wybaczyłem Ci moją śmierć. Ale teraz co Ci powiem – za wcześnie na Twoją. Płacz, teraz płacz. Twoje łzy to Twoje zadośćuczynienie, to Twoje wybawienie, Twój ratunek. Ja będę prosił za Ciebie. Ciepły jęzor dotknął policzka Mężczyzny, wielka łapa zakryła dłoń Mężczyzny.

– Żegnaj…

Na SOR-ze, w reanimacji lekarze walczyli o życie. Rozległy zawał. Wszelkie starania bez efektu. O 18.30 serce się zatrzymało. Koniec. W ciszy nagle rozległ się krzyk siostry: Łza! On płacze! Ostatnia próba! Adrenalina! Defibrylator! Strzelam! Jeszcze raz! Równa linia na monitorze nagle drgnęła i zapulsowała sinusoidą!

Miesiąc potem Mężczyzna stał na progu szpitala. Żył! Jego uratowanie lekarze określili jak cud. Mężczyzna wyszedł. Powoli kierował się w stronę parkingu. Gdy nagle pod nogi wybiegł mu szczeniak. Cały taki mokrutki, brudny, w kołtunach..

– No cześć maluchu, czyj jesteś? Co tu robisz?

Piesek całym swoim wyglądem pokazywał, że jest bezdomny i potrzebuje pomocy. Mężczyzna wziął go na ręce, wsadził za pazuchę i mocno przytulił a potem pogłaskał po głowie i poprawił sterczące ucho.

– No to chodźmy do domu, Grey!

A stary Pies, w lekkiej białej mgle, położył głowę na łapy, westchnął i zamknął oczy. On właśnie uratował Człowieka w Człowieku.

 

źródło: https://be-ledy.ru/pronzitelnaya-istoriya-o-tom-kak-staryj-pes-spas-v-cheloveke-cheloveka/?fbclid=IwAR1vv7jqoTfGnovaeKkgtl2Fm7oeZC2s6VAH5WScaQqivGfOhqk7tAF4UWg