Jak nosić się modnie?
A może łatwiej będzie powiedzieć czego nie nosić by dobrze wyglądać? Moda dla każdego oznacza coś innego. I dobrze, bo gdybyśmy wszystkie nosiły to samo, to niezależnie od wieku, figury i stanowiska wyglądałybyśmy tak samo. A po co? Czyż nie lepiej zachować swoją indywidualność? Zatem noście co chcecie, co wam pasuje. No i tu jest ten mały haczyk. Co wam pasuje! I co pasuje do okoliczności i sytuacji. Ale do Was w pierwszej kolejności. Do waszego typu sylwetki, do wieku, do zajmowanego stanowiska. Bo przecież inaczej ubieramy się w domu, inaczej do kina z przyjaciółką, na pierwszą randkę, na działkę czy do pracy. Nie mówię, że w każdym z tych miejsc nie macie wyglądać modnie i wygodnie … Jak sobie życzycie 🙂 Ja zawsze staram się, żeby pasowało do okazji i było wygodnie. Stosuję od lat „myk” noszenia butów na zmianę, czyli na pierwsze pięć minut, gdy mnie widzą – szpilki, a potem wygodniejsze obuwie na mniejszym obcasie. Takie „myki” na pewno znacie i lubicie 🙂
Są jednak pewne niepisane, a może właściwiej będzie już napisane i sfotografowane zasady o których warto pamiętać. Gotowe? To zaczynamy:
- Dres – mięciutki z flauszu czy pluszu albo przewiewnej bawełny. Choćby nie wiem, jak był wygodny i super modny w kolorze i kroju, na ulicę w nim nie wychodzimy. To strój domowy i na siłownię. No dobra, do sklepu naprzeciwko też można, najwyżej sąsiadki się obśmieją. A, i na Boga, niech nie będzie powyciągany jak psu z gardła! Dres też może być dziełem sztuki 🙂
- Bielizna – temat rzeka. Bawełniana, koronkowa, sexi, dla karmiących mam, dla takiej czy innej sylwetki. Bez znaczenia. Bielizna jest częścią garderoby, której nie pokazujemy wszem i wobec. To jest nasze i tylko nasze. No i dla naszego partnera, by się nią cieszył i by wiedział jak ją zachęcająco z nas zdjąć. Ramiączka od stanika wystające spod koszulki, albo co gorsza przezroczyste żelowe, że niby takie niewidoczne. Nie. Jak masz założyć koszulkę bez rękawów albo sukienkę gorsetową, to zainwestuj w odpowiedni stanik. Na rynku są już dostępne od rozmiaru AA do K, a może i dalej L, M ( aż taka pewna nie jestem….) Uwielbiane przez niektóre panie stringi powinny zawsze znajdować się po odzieniem. Wystający ze spodni trójkącik prawie na plecach to żaden afrodyzjak – uwierzcie mi. A i jeszcze kolorowa bielizna pod przezroczystą białą bluzką? Mi się podoba, ale bardziej konserwatywne Panie i Panowie powiedzą, że w kolorze nude będzie najbardziej odpowiednia. To samo dotyczy majteczek pod białymi spodniami. Odpowiednie będą nude, wcale nie białe, bo sie odcinają i są bardziej widoczne.
- Makijaż i manicure – makijaż wieczorowy i do tego paznokcie akrylowe czy żelowe z nadprogramową ilością brylancików, pajecików czy innych ozdobników raczej na bal, na wielkie wyjście, ale żeby tak do miasta, do pracy? Ja mówię nie, ale jak tam sobie chcecie, nie mnie to nosić. Nie mogę za bardzo krytykować, bo sama uwielbiam kolorowe paznokcie 🙂 Co do makijażu latem zbyt duża ilość pudru, podkładu i do tego perłowe cienie absolutnie nie wyglądają dobrze. Z tatuażem brwi ( mam na myśli mikroblading i jego rodzaje) też bym nie przesadzała, uważajcie 🙂
- Niezadbane buty – nie mówię o ich czystości, bo zawsze powinny być czyste, ale mam na myśli zdarte fleki. Szpilki z kawałkami skóry czy zamszu na obcasie furkoczącym na wietrze? Wow! Co za widok!
- Logo znanych marek na koszulkach, torebkach, paskach… – specjaliści od wyglądu zewnętrznego radzą żeby ich unikać, szczególnie tych rzucających się w oczy w rozmiarze zajmującym całą powierzchnię koszulki. Małe subtelne logo to klasa sama w sobie. A i uważajcie na podróbki. Ja nie ryzykuję. Nie stać mnie na Lui Vuitona, trudno. Z dumą będę nosić Ryłko czy Wojasa. Ale za to nikt mi nie powie, że to tania podróbka, a nie wiem czy bym się umiała zachować z klasą po takiej wpadce. Raczej spaliłabym się ze wstydu.
- Modne printy – no i cóż, że modne. Ale po co od razu zakładać na siebie wszystko co modne. I spodnie w leopardowe cętki i bluzkę w panterę i jeszcze buty i torebkę? Auć ! Boli. W tym przypadku, co za dużo to niezdrowo. Lepiej użyć ich, jako piękny akcent. Bardziej przyciągniesz wtedy uwagę.
- Kolory, kolory, kolorów moc – zbyt dużo kolorów w jednej stylizacji pasuje tylko bardzo młodym osobom. Masz 20 lat? Ty? Ciebie pytam. Nie, to zachowaj umiar.
- Etykietki, ceny na podeszwach – moje ulubione. Gdy tylko kupisz nowe buty odklej z podeszwy etykietki, metki i inne dziadostwa.
- Ciuchy nie w twoim rozmiarze – no nie i już. Schudłaś? Cieszy mnie to bardzo, szczególnie po świętach. Nie zakładaj jednak sukienki o dwa rozmiary za dużej. Będziesz wyglądać jak w worku pokutnym. Zmieniłaś rozmiar – zmień ubrania. Jeżeli jesteś większa, tym bardziej. Biust wylewający się z bluzki zapinanej na guziki grozi katastrofą. Zbyt małe spodnie – a jak pękną na tyłku w pracy? A gorzej na randce?
- Zbyt dużo ozdób– nie jesteś choinką, nie musisz się wszystkim chwalić, że masz. Umiar. Tylko umiar może cię uratować.
- Dżinsy – uwielbiane przez nas wszystkie. Cudo wynalazek amerykańskiego przedsiębiorcy budowlanego. Mocny denim miał chronić ciało i skórę pracownika fizycznego. Teraz, jak najbardziej, nawet na salonach. Tylko, jeśli już w nich wychodzisz i masz na sobie i spodnie i koszulę, to te dwie rzeczy muszą być w innych odcieniach, właśnie po to by nie wyglądać jak amerykański kowboj, czyli chłopak od krów.
Rady radami, zrobisz jak zechcesz. Zawsze możesz spytać przyjaciółki jak wyglądasz, może prawdę ci i powie. Lustro przed wyjściem z domu to podstawa. 🙂