Z rodziną najlepiej na zdjęciu?

I to w środku, lub na zewnątrz, by można było się odciąć. Ile w tym prawdy? Każda rodzina ma swoje tajemnice, w każdej, szczególnie dużej rodzinie są osoby, które bardziej lub mniej lubimy. I mamy do tego prawo. Nie musimy się wzajemnie kochać, ale okazywać szacunek jesteśmy zobowiązani. Kindersztuba obowiązuje. Dobrze, żeby to działało w obie strony. Bo jak zareagujecie, gdy starsza ciotka Klotka, mniej więcej w wieku lat 70 –ciu zwraca się do waszego ojca, w wieku 40-tu paru per: ty gówniarzu! Byłam tego świadkiem i jakoś nie bardzo mi to pasowało. Ojciec zachował się z klasą, zwrócił grzecznie uwagę, że cztery lata skończył już dawno i ma swój rozum i na pewno nawet dla niej nie jest już dawno małolatem. Pomogło. Czy stare waśnie i spory mogą mieć wpływ na młodsze pokolenia? Niezaprzeczalnie mają. Gdy zostaliśmy dotkliwie obrażeni czy skrytykowani nie chcemy się spotykać z taką „ciotką”. Bo i po co? Nikt nie lubi być publicznie krytykowany. A już uwagi o wyglądzie są zupełnie nie na miejscu. I warto to „ciotce” grzecznie uświadamiać. Ona też nie jest idealna, jej rodzina nie jest pępkiem świata. Tylko grzecznie i bez ataków personalnych, ok? Zastosujmy metodę małych kroczków. Możemy przecież zapytać: jak zdrówko szanownej cioci? Co prawda, musimy być wtedy przygotowani na wykład o wszystkich znanych chorobach, bo któż w pewnym wieku ich nie przeżył? Ale to już inna bajka. Na imprezach rodzinnych, urodzinach, weselach czy pogrzebach unikamy najczęściej tej ciotki Klotki. A skoro jej unikamy to i nasze dzieci nie mają z nią kontaktu. Ale tracimy kontakt i z jej rodziną. Nie znamy swoich ciotecznych braci i sióstr. No, albo tylko z widzenia. Czy na tym tracimy? Czy dzieci ciotki Klotki odpowiadają za taki stan rzeczy? Przecież od nich nie doświadczyliśmy przykrości. Warto, zatem czasem wyjść poza własnych najbliższych. Warto spróbować się poznać. I co się okazuje, gdy podczas kolejnego wesela ten dawno niewidziany brat cioteczny jest naprawdę przyjemnym osobnikiem, że ma ciekawe pasje, że prowadzi firmę, że może nam zaoferować swoich znajomych i że czas z nim spędzony nie jest czasem straconym. Z takiego jednego, czy dwóch rodzinnych spotkań może się zrodzić przyjaźń na długie lata. Znajomość może przerodzić się w większa zażyłość. A gdzie jest przyjaźń tam i pomoc, gdy potrzeba zawsze się znajdzie. Przecież wsparcia właśnie szukamy najpierw wśród przyjaciół i rodziny. Gdy jest nam źle, gdy mamy trudny problem do rozwiązania odwołujemy się do swoich i do naszych najbliższych doświadczeń życiowych. Mówimy, o a Ewa też tak miała. Zadzwonię do niej i spytam, jak sobie z nim poradziła. Opowie, doradzi. Co z tym zrobimy? To już tylko nasza decyzja. Warto by skorzystać z takiego doświadczenia. Może też być i na odwrót, ale nie przekonamy się dopóki nie spróbujemy, prawda?
Przypomnijmy sobie, że konflikty między rodzinami są znane od wieków. Literatura jest pełna takich przykładów. Najbardziej znany przykład? Historia Romeo i Julii. Konflikt pomiędzy rodziną Montecchi i Capuletich, staje się przyczynkiem do tragedii młodych kochanków. Na naszym rodzimym gruncie warto przypomnieć historię rodzin Kargulów i Pawlaków. Tam, również młodzi uciekli spod straży rodziców i zbudowali nowy wspólny dom. Odwieczny konflikt pokoleń. Młodzi są najmądrzejsi, pozjadali wszystkie rozumy. Fakt. Znam z autopsji. Ha ha ha. Jak zawsze i wszędzie potrzebny jest umiar. No, bo do kogo się zwracamy w pierwszej kolejności, gdy coś swędzi i piecze (wstawić link), gdy nie umiemy rozwiązać zadania z matematyki? Gdy angielski nam nie idzie? Do rodziców, ale i do babć i dziadków. Szanujmy ich wiedzę i doświadczenie życiowe. Korzystajmy z tego, dopóki możemy. Ale też nie pozwalajmy by i oni z racji swojej „wyższości” nie wchodzili nam na głowę.
I korzystając z okazji zbliżających się świąt wznieśmy staropolski toast: Kochajmy się!