Trucizna

Hania siedziała przed komputerem. Czekała, aż po drugiej stronie ekranu, w Skypie, pojawi się Paweł. Umówili się, że jak tylko Paweł ogarnie się w domu, zajrzy do niej. Uwielbiała te momenty, gdy oboje mogli mieć się tylko dla siebie. Spotykali się, bowiem rzadko, tylko, gdy Paweł wyjeżdżał w delegacje i po drodze do klienta zaglądał także do niej na spotkanie. Znali się z pracy i utrzymywali kontakt ze sobą na przestrzeni lat. Taki, ot zwyczajnie – przyjacielski. I nagle stało się coś, co odmieniło ich znajomość. Hania miała kłopoty w domu, Paweł przyznał się, że żona go nie rozumie, a syn dostarcza tylko kłopotów. I gdy przyjechał, zaproponował by wspólnie tylko we dwoje spędzili czas. Pierwsza randka. Hanię zamurowało z wrażenia! Tyle komplementów na swój temat dawno nie słyszała! I znów poczuła, że ktoś się jej przysłuchuje, jej zdanie jest ważne, ba nawet najważniejsze przy podejmowaniu decyzji. Poczuła się doceniona i kochana! A ponieważ, każde z nich miało swój dom, to musieli jakoś sobie zorganizować konspirację. Zatem Skype, gdy dom był pusty, lub, gdy można się było ukryć od rodziny w zacisznym kącie. Na początku kontaktowali się prawie codziennie. Paweł dzwonił, wysyłał SMS-y, potem widzieli się na WA. Było cudnie! Nie przeszkadzało jej, że czeka przed kompem godzinę albo dwie, no, bo to ciężko przecież się zorganizować. Prawda? Paweł wpadał na Skypa na chwilę, pisał, że musi jeszcze chwilę poczekać, ale ile ta chwila miała trwać ? Tego już nie wiedział. A Hania siedziała jak przykuta. Bała się nawet wyjść z pokoju po herbatę, bo a nóż widelec Paweł zaraz zadzwoni a ona nie odbierze? I co wtedy? Nie porozmawiają ze sobą, nie spojrzą sobie w oczy? Tragedia się wydarzy. No, nie można do tego dopuścić. Nie ma rady. Trzeba czekać! No, to siedziała grzecznie. WOW! Już jest! Nareszcie! Haniu, kochanie, ale ja tylko na chwileczkę, bo wiesz, zaraz lecę na zakupy a potem to wychodzimy do znajomych, bo… Ale, Pawełku, porozmawiaj ze mną! Czekałam na Ciebie tyle czasu- Hania robiła smutną minę. No, przecież rozmawiam- odpowiadał. No, ale to tylko pięć minut, a czekałam na Ciebie ponad godzinę. No tylko tyle mogę. I Paweł znikał. Te krótkie chwile były dla niej ważne. Wydawało jej się, że musi być cierpliwa, że przecież on ma rodzinę w domu i jakoś musi to spotkanie zorganizować. Dziwnym trafem ona umiała wysłać męża na zakupy, córki bawiły się z koleżankami na podwórku. Była sama. Zawsze, gdy czekała na niego na Skypie. Po jakimś czasie jej frustracja narastała, miała do Pawła pretensje, że tak bezproduktywnie siedzi i czeka i że za chwilę zwariuje od takiego tęsknienia. Odpowiedział: no, też bym zwariował, gdybym tak ciągle siedział przed kompem. OK. Przestała na niego czekać. Nareszcie zajęła się sobą. Siłownia skutecznie hamowała przypływ głupich myśli. Paweł za to wchodził na Skypa i wrzucał tylko krótkie: byłem, Ciebie nie ma. Szkoda, chciałem Cię zobaczyć. O rany! Co zrobiłam… A tak chciałam go zobaczyć! I miała poczucie winy i wyrzuty sumienia. Znowu siedziała przed kompem i czekała. Jak przykuta. Parę razy nawet im się udało spotkać. Ale ile można? To nie jest związek na odległość. Swoje sprawy, o ile jeszcze były, omawiali już tylko podczas dnia pracy. Nadal było gorąco między nimi. Ale popołudnia już były tylko dla rodziny. Hania miała dość. Gdy prosiła o więcej, dostawała mniej, gdy płakała, była mazgajem, gdy drążyła jakiś temat, była nachalna i zaborcza, gdy prosiła o buziaka, Paweł uważał, że go tresuje. Kocham Cię – napisała- dziękuję, że kiedyś byłeś moim Przyjacielem. Nie umiem ostatnio do Ciebie dotrzeć. Wszystko, co robię, czy gdy się o Ciebie martwię, czy gdy pytam o zdrowie, każde moje działanie wywołuje odwrotny efekt. Nie chcę już być Twoim Problemem. Zapamiętaj, że byłam Twoim najlepszym Pomysłem na życie. Hania wyłączyła komputer. Usunęła kontakt Paweł. Zaktualizowała telefon. Zablokowała kontakt Paweł. Zniknęła.

Po trzech dniach Paweł zadzwonił- Kochanie, przepraszam. Wróć. Przeprosiny przyjęte. Nie mam dla Ciebie czasu, przykro mi.

Hania znalazła w sobie siły, by odejść. Okazało się, że nawet ona potrafi rozpoznać truciznę w związku. Gdy niekarmione motylki (te, co to niby mieszkają w brzuchu, gdy się zakochujemy) padną z głodu, gdy czasem tylko jeden nieśmiało próbuje odnaleźć słoneczko, to już za mało. Bo motylki, by żyć potrzebują miłości. A dawanie to za mało. Druga strona też musi chcieć dawać.

P.S. Minęło pół roku. Paweł przyjechał z ogromnym bukietem róż, pierwszym od czasu poznania, a znali się przecież dziesięć lat. Prosił o wybaczenie. Nie mogę bez Ciebie. Brakuje mi Twojego uśmiechu, poczucia humoru, żartów, ba… wariackiego seksu. Brakuje mi Ciebie. Hania uśmiechnęła się. Pocałowała go mocno w usta. Wiem – odpowiedziała. Doceniłeś, gdy straciłeś.