Pierniczki Eulalii

No i jest adwent. Nieuchronnie zbliżają się święta. Dla mnie zaczyna się najpiękniejszy czas w roku. Jeszcze gdyby spadł śnieg……. O, to byłaby już bajka.

Niektóre moje znajome narzekają, że znowu trzeba sprzątać, myć okna, gotować,…

Nigdy nie rozumiałam tego ich narzekania. I chyba nie zrozumiem. Jak się ma rodzinę, męża, dzieci – to chyba fajnie jest zrobić dla nich coś pięknego. Przynajmniej ten raz w roku. Nie mówię tu o myciu okien czy dogłębnym sprzątaniu, bo tego nie znoszę. I nie robię nic na siłę. Sprzątam kiedy jest brudno, a nie kiedy idą święta. W tym czasie wolę skupić się nad czymś co sprawi radość bliskim, ale i mnie samą będzie cieszyć.

Odkąd pamiętam zawsze „rękodzielniczyłam”. Uwielbiam robić na drutach, szydełkować, szyć, gotować. Wszystkie wolne chwile poświęcam na robieniu czegoś, co może ładnie wyglądać, czy dobrze smakować. A jeszcze jak się spodoba innym – to radość i duma rozpiera na całego. No, cóż taka nieskromna jestem.
Ale ta nieskromność i chęć obdarowywania stała się pasją. Jak coś robię to zawsze z myślą o kimś. I to jest fajne. Naprawdę . Dziś już mniej szydełkuję i mniej szyję. Jeszcze czasami sięgam po włóczkę, ale to tak przy okazji oglądania jakiegoś filmu w telewizji, żeby nie marnować czasu. I to nie jest pracoholizm. Mnie jest szkoda każdej chwili, każdej minuty. A odpoczynek? – zapytacie. To prawda, że może za mało odpoczywam. Może nie umiem już leniuchować i nic nie robić. Moim odpoczynkiem jest wypad do lasu. Biorę koszyk i jadę do lasu. Nawet sama. Wtedy najlepiej się odpoczywa. Sam na sam ze swoimi myślami. Można przytulić się do brzozy i wziąć trochę energii z tego drzewa. Można przystanąć pod sosną i powdychać specyficznego zapachu. Można schylić się po żołędzie na kawę żołędziową.

Wiosną, kiedy wszystko budzi się z zimowego snu jest największe zapotrzebowanie na zieloną przyrodę. Już w kwietniu zbieram na łąkach szczaw. Czasami jest zbyt mały, więc rwę go tylko na bieżące zużycie. Ale w maju, kiedy podrośnie – mam już mnóstwo słoiczków solonego szczawiu. Jest to też czas na przygotowanie syropu z mniszka czy akacji. Potem idą do garów kwiaty czarnego bzu i pierwsze owoce: truskawki, rabarbar (przepyszna jest konfitura rabarbarowo-migdałowa). I tak przez całe lato coś przetwarzam. A to cukier różany, który przyda się teraz na święta do dekoracji ciast. A to powidła śliwkowe – też będą potrzebne do świątecznego piernika. A to suszę jabłka czy gruszki do kompotu wigilijnego jak znalazł. Grzyby – obowiązkowo.

Oczywiście przetworów jakie można zrobić są tysiące. Ja sama w tym roku zrobiłam około 100 rodzajów różnego rodzaju dżemów, konfitur, sałatek,….: owoce pigwowca do herbaty, maliny w likierze, borówki z żurawiną, gruszki w occie, jarzębina w musie z ulęgałek, grzyby suszone, marynowane, ogórki kiszone i pikle. Gruszki z imbirem. Truskawki z lawendą. …Wymieniać można bez końca.
Dodam, że jestem z wykształcenia nauczycielką. Ale dawno już zrezygnowałam z pracy zawodowej na rzecz robienia tego, co jest moją pasją. Nauczycielką, co prawda, chciałam być od dzieciństwa. I lubiłam to. Ale nie było to właśnie to. Nie mogłam iść na całość. Jakieś przepisy, obwarowania. Pracę z ludźmi lubię, z dziećmi też. I pewnie dalej pracowałabym w szkolnictwie gdyby nie przypadek. Jak zwykle to przypadki zmieniają bieg naszych losów. I nie żałuje tego, że zamieniłam państwową pracę na niepewny los prywaciarza. Oboje z mężem jesteśmy ryzykantami. I różnie bywało. Kilka razy pod wozem też. Ale radość z robienia tego, co lubimy zawsze bierze górę nad przeciwnościami.

Dziś nasza pasja przerodziła się w interes. Robimy to, co lubimy i jeszcze nam za to płacą. To, zdaje się, nazywa się SZCZĘŚCIE.

Dziewczyny, uwierzcie mi, że przez prawie 30 lat mojej działalności nigdy nie miałam wątpliwości, że robię coś nie tak. Zawsze było to zgodnie z tym co chcę robić. Nie umiem np. robić czegoś na zlecenie. Jeśli nie mam do tego przekonania, to po prostu nie robię.

I tak samo jest z przygotowaniami świątecznymi. Robię, co chcę i kiedy chcę. Tylko, że ja mam już zaplanowane co i kiedy. Rozłożyłam w czasie, żeby ze wszystkim zdążyć i każdemu dogodzić. Np. ciasto piernikowe już leżakuje gotowe od kilku miesięcy. Teraz jest tylko wypiekanie, lukrowanie i pakowanie.

Podam Wam dziś stary przepis na przepyszne pierniczki.

Składniki:

  • 1 kg mąki
  • 0,5 kg miodu
  • 1 szklanka cukru
  • 0,25 kg smalcu
  • 0,5 szklanki mleka
  • 3 łyżeczki sody
  • 3 jajka
  • 0,5 łyżeczki soli
  • 1 łyżka kakao
  • 3 przyprawy do piernika

Sposób przygotowania ciasta jest prosty , ale trzeba przestrzegać kolejności wykonywania. Do rondelka wlewamy miód, dodajemy cukier, smalec i na niedużym ogniu wszystko razem rozpuszczamy nie doprowadzając do wrzenia. Gdy wszystkie składniki się połączą musimy odstawić rondelek do wystudzenia. Następnie dodajemy mleko, sodę i mieszamy. Kolejnym etapem jest dodanie jajek, mąki i przypraw. Po dokładnym wymieszaniu ciasto odstawiamy na kilka tygodni zawinięte w lnianą ściereczkę do lodówki.
Podczas pieczenia w domu tak pięknie pachnie świętami, że wszystkim domownikom udzieli się radosny nastrój.

Czego i Wam życzę

Margota
ps. Wyjrzałam przez okno i spełniło się moje marzenie: w tej chwili zaczął padać śnieg. I jak tu nie wierzyć w magię świąt?