Rozstanie – czas na otwarcie oczu

Rozstanie – jest to temat, który pojawia się w każdej gazecie dla Pań, jak i blogu, zwykle ma on charakter instruktażowy jak sobie z nim poradzić.

Zgadzam się, jest to bardzo potrzebne, bo kobiety, które rozstały się ze swoimi partnerami są często odarte z pewności siebie i nie widzą sensu jak i szans na lepsze życie.

Ja chciałabym podejść do tematu jako osoba, która całkiem niedawno, pogodziła się z rozstaniem. Zacznę od początku, żebyście mogły poznać mnie i mojego partnera.

Poznaliśmy się jakieś 10 lat temu i było to szybkie młodzieńcze zauroczenie, ja młoda 19 letnia dziewczyna, on 27 letni młodzieniec. Różnica wieku była wtedy mało ważna, a że kobiety dojrzewają szybciej, nie odczuwaliśmy tej różnicy. Wszystko układało się dobrze, spotykaliśmy się, kino, spacery, filmy w domu pod kocykiem, wspólne wakacje, po prostu sielanka.

Po 5 latach związku zamieszkaliśmy razem, pierwszy rok bajka, kochaliśmy się wszędzie i o każdej porze dnia i nocy, tak kochanie, proszę kochanie, dziękuję kochanie, patrząc na nas z boku, można powiedzieć, że byliśmy jak dobre stare małżeństwo, ja wiedziałam co on lubi i czego nie lubi, starałam się być jak najbardziej perfekcyjna, codziennie inny obiad, kanapki do pracy to było dzieło sztuki, mieszkanko sprzątane codziennie, obiadki co weekend u rodziców, stałam się żoną idealną.

Ok, ale miało być o rozstaniu.

Powyższa sielanka, jak się domyślacie skończyła się, ale zakończenie nie było szybkie, wręcz odwrotnie długie i burzliwe.

Kiedy już opadły płatki róż, kiedy przestaliśmy się starać, on zamiast wieczór spędzić ze mną, wolał grać, a ja zamiast zrobić makijaż, uczesać się i ładnie ubrać, zakładałam dres i związywałam kitkę.

Przyszły trudne rozmowy, łzy i uciekanie do przyjaciółki. Zamiast się rozstać raz a dobrze, robiliśmy sobie nadzieje, po czym jedno z nas pękało. Często tak bywa 🙁

Ja z rozstaniem poradziłam sobie dzięki moim przyjaciółkom. Godziny rozmów o wszystkim i o niczym, o ich doświadczeniach z facetami, jak i ocena mojego związku – to nie było łatwe 🙁 często otwierały mi oczy, coś co dla mnie było normalne, okazywało się czymś co robiłam wbrew sobie.

Mam skłonności do obwiniania siebie za wszystko, uważałam, że to ja ponoszę winę za nasze rozstanie, że to ja się nie starałam, że to ja go męczyłam i ograniczałam. W tym wszystkim zapominałam o sobie, bo dlaczego to jego potrzeby były ważniejsze od moich.

Długo trwało zanim zrozumiałam, że powinnam siebie szanować i dbać o bardzo ważną osobę, jaką jestem Ja.

Oczywiście przeszłam wszystkie fazy rozstania:

  • smutek, obwinianie siebie
  • zaprzeczenie
  • gniew
  • akceptacja
  • nowa Ja

Dałam sobie czas, chwilę na pogodzenie się z tym co się stało, kiedy już zauważyłam, że świat istnieje, a ludzie żyją dalej, skupiłam się na sobie i swoich potrzebach, spisałam na kartce wszystko co muszę zrobić, co chcę zrobić i o czym marzę.

Z listy zostały marzenia 🙂

Co dało mi rozstanie?

Więcej niż się spodziewałam, odzyskałam pewność siebie, swoje ja, udowodniłam sobie, że daje radę, ale najważniejsze zobaczyłam, że tak naprawdę nie jestem sama, że mam osoby, którym na mnie zależy, które jak trzeba przytulą, a jak trzeba to dadzą kopa i powiedzą „Ty głupia babo”.

Teraz już mogę spokojnie myśleć o tym co się stało, na trzeźwo, bez zbędnych emocji i łezki w oku. Uważam, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś, czasem jest to nagroda, czasem kara, a najczęściej jest to nauka. A jak wiadomo najlepiej i najszybciej uczymy się na własnym przykładzie!